Kiedy byłem nań w kinie prawie cztery dekady temu - śmiałem się głośno i często, zresztą wraz z całą niemal pełną salą.
No ale dziś? Owszem, niektóre gagi pozostają ponadczasowe. Lecz już słowne zachwyty ówczesnych warszawiaków nad tempem przemian w "naszej pięknej Warszawie" brzmią dziś cokolwiek żenująco.
No właśnie, przecież wtedy tylko bili ludzi, strzelali do robotników, wszystko było czarno-białem, wszyscy byli smutni, nic się nie budowało.
A tam czepiacie sie, wtedy ludzie lubili i sami tworzyli takie iluzje aby żyło się łatwiej,a ja nie przepadam za tym naszym ciężkim, depresyjnym, realistycznym polskim kinem, juz wole takie komiedie jak "Nie lubię poniedziałku" to rzeczywiście taka bajka ale jak się miło ogląda. Nie zapomnę tej sceny, kiedy TREBLINKI Zygmunta Bączka wygrały na konkursie sztuki abstrakcyjnej. Uśmiałam się do łez!
Tiaaa, cudzoziemcy na widok warszawskich blokowisk obowiązkowo otwierali buzię z zachwytu nad tym "Paryżem Wschodu". Polonusi z Ameryki z życiowych oszczędności finansowali budowę nowych szkół oraz też się zachwycali, że "ona (znaczy, ta szkoła) taka piękna. Choć cała widownia widzi, że owa szkoła to taki sobie zwykły klocek.
Tiaaa, ludzie, którzy "dostali" (broń Boże nie kupili) nowe mieszkanie cieszyli się na szwedzkie windy i na... zsypy do śmieci.
Tiaaa, wszyscy dyrektorzy central handlu zagranicznego oraz ich zastępcy mówili płynnie PO WŁOSKU. A dyrektor Rudzki wyrażał to, co myślała cała widownia, gdy na hasło "jednej fazy zabrakło" dawał odzew: "No tak, ukradli i wynieśli na prywatny (zgroza!) rynek".
No właśnie. W filmie nazywa się Warszawę "Paryżem Wschodu" (niegdysiejszym!). A tu dyskutant obok pisze "Warszawa jak Rzym". No to jak to właściwie jest?
Uwielbiam ten film. Faktycznie film jest strasznie przesłodzony tym, że wszystko tam jest ładne, zadbane. Fajnie, trochę nad wyraz pokazana tam jest Polska Motoryzacja. Pełne ulice samochodów. Jednak film zachwyca do dziś.
W filmie Pani z pieskiem instruuje Włocha, że Warszawa nazywana była "stolicą północy" a nie "stolicą wschodu"
akurat z tym językiem włoskim bym się nie zdziwił. Owszem synowie nomenklatury niewiele sobą reprezentowali na kierowniczych stanowiskach, ale niektórzy z ludzi z takich szczebli i kręgów byli naprawdę światowymi ludźmi - oglądałem ostatnio Top gear z 1983 roku, gdzie chyba prezes FSO mówił w wywiadzie po angielsku, z taką płynnością i jakością, jakiej obecne "elity" tylko mogą pozazdrościć. A jak ktoś robił w handlu zagranicznym w tamtych czasach to znajomośc kilku języków była normą - sam kiedyś odwiedzając człowieka który był w handlu zagranicznym związany z kolei z przemysłem lotniczym posługiwał się 8 językami, zdaje się też włoskim/hiszpańskim :)
Eee tam, centrale handlu zagranicznego... Zauważ, że parę słów po włosku potrafi też w filmie wypowiedzieć polski poli..., pardon, milicjant. "Bellissime ragazze" - facet wie, jak utworzyć liczbę mnogą od przymiotnika i rzeczownika.
W sumie tak samo to wszystko prawdziwe, jak "Demony wojny..." Pasikowskiego, w których po francusku do francuskojęzycznych potrafią mówić i Linda, i Huk i Lubaszenko i Zamachowski i Żmijewski i nawet Baka.
Może właśnie o ten specyficzny sposób przedstawienia Warszawy tu chodzi :D i ówcześni ludzie, i dzisiejsi wiedzą, jak naprawdę tamta sytuacja wyglądała. Jednak film powstał w takich latach, że nie można było pokazać dowolnych treści. Tu właśnie reżyser zastosował taki zabieg, który przez odwrócenie, jeszcze bardziej zwraca uwagę na rzeczywistość.
Tak jak np. z wysypiskiem śmieci- nie zastanawiasz się nad jego estetyką, ale im bardziej ktoś Ci będzie próbował wmówić, że to dzieło sztuki, tym bardziej dostrzeżesz, jakie to kłamstwo i jak naprawdę jest ono brzydkie : D
Ach, jaka ostra ta satyra! Jaka odważna! Jak ten twórca chłoszcze wszystko oraz wszystkich tym biczem satyry...
No tak, szczególnie mocno dostaje się: (a) awangardowym-z-bożej-łaski artystom, (b) budowlańcom-bumelantom, (c) szoferom łapiącym "łebków". W zasadzie, reżyser mógł pójść na całość i dowalić jeszcze: bikiniarzom (pardon, w przełomie lat 70. oni już nie stanowili problemu) oraz nieuprzejmym kelnerom.
taaa haha a robotnicy nie strajkowali, nie niszczyli sklepów i nie palili komitetów :))). Dla mnie nie jest nic przesłodzone.